Oryginalne opowiadanie mieszkańca Bongcheon-Dong:
"Była godzina 23:20.
Szłam właśnie z męczącej nocnej sesji w szkole do domu.
Na ulicy nie było nikogo, kto mógłby być uznany za dziwnego.
Zwykle widzę dużo ludzi na ulicach nawet w nocy, ponieważ moje blokowisko jest duże.
W każdym razie, cały czas dziwnie się czułam i byłam przestraszona. Przez cały czas patrzyłam w dół w drodze do domu.
Nagle na chodniku zobaczyłam cień. Popatrzyłam w górę, aby zobaczyć kto to jest.
Zobaczyłam kobietę, która szła przede mną. Ale wyglądała trochę dziwnie...
Mogłabym powiedzieć, że jest okaleczona.
Ona kuśtykała i kulała, co powiedziało mi, że coś jest nie tak.
Przez to, że szła bardzo wolno, w końcu ją dogoniłam.
Byłam bliżej, więc mogłam obejrzeć ją z bliska.
Nosiła brudną, różową piżamę.
Zauważyłam, że wszystkie jej stawy są dziwnie powykrzywiane.
Na dodatek jej włosy były brudne i posklejane na wszystkie strony.
Było to tak dziwne, że się zatrzymałam.
Czułam, że nie powinnam bardziej podchodzić i ominąć ją szerokim łukiem.
Ale wtedy, wtedy zrozumiałam, że jest źle...
Odwróciła się. Jej twarz, tej twarzy już nigdy nie zapomnę...
Zakrwawione źrenice, powyrywane zęby i pocięta warga...
Tak naprawdę cała jej twarz była zakrwawiona, a tam, gdzie nie było
strużek krwi, widać było jej trupio bladą skórę, tak, jakby była martwa.
Wiecie, ludzie mówią, że w szoku nie można się poruszyć. To prawda.
Stałam w miejscu, nie mogłam się ruszyć ze strachu.
-GDZIE MOJE DZIECKO?!
Spytała groźnie sepleniąc.
Zmroziło mi mózg, nie wiem o czym myślałam w tym momencie.
W końcu pokazałam palcem jak najdalej tylko mogłam, byle to coś się ode mnie oddaliło.
Oddaliła się w kierunku, który wskazałam.
I nie powinnam już jej nigdy zauważyć... Niestety...
Bojąc się, że mogę na nią znowu trafić, czym prędzej obróciłam się i pobiegłam przed siebie.
O niczym nie myślałam, tylko o tym, żeby pobiec do miejsca, gdzie mogą być ludzie.
Ale w tym momencie, usłyszałam jej krzyk z daleka.
-NIE MA JEJ TAM!!!
Odwróciłam się. Najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam...
Zobaczyłem ją biegnąca jak pies, na czterech kończynach.
W niesamowitej prędkości zdołałam zobaczyć tylko jedną rzecz...
Jej twarz do góry nogami przybliżającą się do mnie w ułamku sekundy.
Od tej pory nic nie pamiętam. Podobno mój sąsiad z bloku zobaczył mnie
zakrwawioną na ziemi i zabrał do szpitala. Dopiero potem dowiedziałam
się co nieco o niej."
W 2007 roku w Bongcheon-Dong, w Seoulu, 33-letnia kobieta wyskoczyła z okna i zginęła na miejscu.
Wiadomo było, że jej imię to Cho, miała wyraźny powód, by popełnić samobójstwo.
Jej 2-letnia córeczka zmarła na rzadką chorobę, co spowodowało u Cho depresję.
Po wypadku, kilkakrotnie widziano Cho a raczej jej ducha blisko terenu blokowiska.
Historia prawdziwa zdarzyła się prawdopodobnie w 2009r.
Wstrząsające Zjawiska Paranormalne
niedziela, 13 lipca 2014
wtorek, 8 lipca 2014
porażenie przysenne
Porażenie przysenne, inaczej paraliż senny- to stan występujący podczas zasypiania lub rzadziej podczas przejścia z fazy snu do czuwania, objawiającym się paraliżem mięśni, a także zachowaniu pełnej świadomości. Osoba doświadczająca paraliżu przysennego ma wrażenie ogarniającej niemocy, nie jest w stanie wykonać żadnych ruchów, mówić ani otworzyć oczu.
Zjawisku temu towarzyszą zazwyczaj bardzo nieprzyjemne doznania
psychiczne, takie jak wrażenie ogłuszającego dudnienia lub dzwonienia w
uszach, bezwładnego spadania, wykręcania ciała, przygniecenia klatki
piersiowej lub kończyn. Prawie zawsze towarzyszy mu przyśpieszony rytm
serca oraz uczucie strachu.
Podczas paraliżu możliwe jest również występowanie różnego rodzaju
halucynacji, zarówno wzrokowych jak i dotykowych. Notorycznie
powtarzający się paraliż przysenny jest zazwyczaj związany z zespołem chorobowym. Podczas trwania paraliżu osoba nie może otworzyć oczu, jednak symbolizuje się on szybkim ruchem gałek ocznych bez otwierania powiek. Osoba doświadczająca tej przypadłości może uznać, że jest nawiedzana, np. przez demona.
Fakt
Fakt
Homoseksualny demon
22-letni mężczyzna z Oklahoma City twierdzi, że spotkał
demona homoseksualizmu. Zdemolował swoje mieszkanie i podpalił Biblię.
Policja otrzymała informację od sąsiadów, że Jeremy Anderson dostał
ataku szału.
Gdy przyjechała na miejsce, okazało się, że mieszkanie jest zdemolowane. Anderson był według doniesień wytarzany w soli i mydle. Wybił w domu wszystkie okna, wyłamał drzwi i wyrzucał przez nie przedmioty. Policjanci nie mogli się z nim porozumieć i użyli paralizatora – Jeremy nie został jednak obezwładniony, ale wyrwał ze skóry wbity „pocisk” paralizatora i powiedział, że nie ma to na niego wpływu.
Następnie Anderson prosił policjantów, by odłożyli broń – chciał pokonać ich w walce na pięści. Chwilę później funkcjonariusze zobaczyli dym unoszący się z głębi mieszkania. Okazało się, że mężczyzna „gotował Biblię”, bo – jak wyznał – jest satanistą i spotkał „opętanego homoseksualnego demona”, który kazał mu zrobić te rzeczy i wykonywał na nim czynności seksualne. Został w końcu obezwładniony i przewieziony do szpitala.
Gdy doszedł do siebie potwierdził, że spotkał homoseksualnego demona. Nie mógł uwierzyć, że dopuścił, by demon go dotykał, bo on sam nie jest gejem. Demon miał też rozkazać, by Anderson kupił narkotyki.
Oparte na relacji mężczyzny
Gdy przyjechała na miejsce, okazało się, że mieszkanie jest zdemolowane. Anderson był według doniesień wytarzany w soli i mydle. Wybił w domu wszystkie okna, wyłamał drzwi i wyrzucał przez nie przedmioty. Policjanci nie mogli się z nim porozumieć i użyli paralizatora – Jeremy nie został jednak obezwładniony, ale wyrwał ze skóry wbity „pocisk” paralizatora i powiedział, że nie ma to na niego wpływu.
Następnie Anderson prosił policjantów, by odłożyli broń – chciał pokonać ich w walce na pięści. Chwilę później funkcjonariusze zobaczyli dym unoszący się z głębi mieszkania. Okazało się, że mężczyzna „gotował Biblię”, bo – jak wyznał – jest satanistą i spotkał „opętanego homoseksualnego demona”, który kazał mu zrobić te rzeczy i wykonywał na nim czynności seksualne. Został w końcu obezwładniony i przewieziony do szpitala.
Gdy doszedł do siebie potwierdził, że spotkał homoseksualnego demona. Nie mógł uwierzyć, że dopuścił, by demon go dotykał, bo on sam nie jest gejem. Demon miał też rozkazać, by Anderson kupił narkotyki.

poniedziałek, 7 lipca 2014
Obraz płaczącego chłopca
Około 1985 roku uwagę ludzi przykuły tajemnicze pożary, w których większości nie ocalało nic oprócz obrazu płaczącego chłopca. Było ich tak dużo, że uznano to za "Klątwę płaczącego chłopca". Obraz przedstawiał małego płaczącego chłopca, sierotę, którego namalował hiszpański malarz. Niedługo po namalowaniu obrazu dziecko zostało śmiertelnie potrącone przez samochód a pracowania Hiszpana doszczętnie się spaliła. Obraz wzbudził zainteresowanie wielu artystów i zaczął być masowo kopiowany w Wielkiej Brytanii, niestety klątwa spoczywała nie tylko na oryginale, ale również na każdej jego kopii. Panuje przekonanie, że klątwa dosięgnie tylko
tego posiadacza obrazu, który będzie wiedział o klątwie spoczywającej na
płótnie. Niektórzy twierdza że obrazy są nawiedzane przez ducha
namalowanego na nim chłopca sieroty. Osoby które dowiadują się o
klątwie, czym prędzej pozbywają się obrazu. Pewien
mężczyzna opowiada jak jego dziadek , który żył w Davenport (USA) w
latach 80-siatych posiadał kopię obrazu płaczącego chłopca. Mężczyzna
ten jako dziecko odwiedzał często swego dziadka, a dom w którym
przebywał był zawsze bezpieczny i przytulny. Byłby jeszcze bardziej gdyby nie obraz, który przyprawiał go o dreszcze. Wciąż wydawało mu się że chłopiec z obrazu
obserwuje go, gdziekolwiek by się nie poruszył. W 1983 roku, dziadek
mężczyzny wyjechał z miasta na jakiś czas, a gdy wrócił zobaczył że jego
dom spłonął. Zniszczeniu uległo wszystko, poza albumem ze
zdjęciami wnuka i obrazem płaczącego chłopca. Mężczyzna słyszał wiele
razy tę historię z ust swojego dziadka, lecz nigdy w nią nie wierzył. Sądził, że dziadek go nabiera i chce nastraszyć, jednak gdy
usłyszał tę historię z ust innych ludzi, którzy doświadczyli podobnych
zdarzeń, a ich domy spłonęły zaczął się poważnie zastanawiać nad
autentycznością tej historii. Jakiś czas potem dowiedział się, że dziadek
sprzedał obraz płaczącego chłopca na wyprzedaży staroci, ciekawe czy klątwa dopadnie też nowego właściciela obrazu.
Klątwa

Roswell
Roswell w stanie Nowy Meksyk- 120km na północny zachód od tego miejsca, miało się rozbić UFO. Wydarzenia rozpoczęły się 2 lipca 1947 roku około godziny 22. Dan Wilmot (miejscowy sprzedawca artykułów żelaznych) i jego żona zauważyli jarzący się przedmiot lecący ze sporą prędkością w kierunku północno-zachodnim. Małżeństwo pobiegło do ogrodu, aby obserwować "dwa talerze zwrócone do siebie wnętrzem". Obiekt zniknął po niecałej minucie. Wilmot twierdził, że poruszał się bezszelestnie, jednak jego żona słyszała cichy świszczący dźwięk. Z wyjaśnień mężczyzny mógł przelatywać on na wysokości pięciuset metrów z prędkością sześciuset bądź siedmiuset kilometrów na godzinę. Wielość UFO wynosiła 5-7 metrów, a jego kształt był owalny i przypominał dwa nałożone na siebie spodki.
Rankiem 8 lipca 1947 roku pułkownik William Blanchard, komandor grupy 509, mającej siedzibę w Roswell, podał prasie i stacjom radiowym wiadomość, że odnaleziono wrak latającego dysku.
Wiadomość ta obiegła szybko całą Amerykę i pojawiła się we wszystkich gazetach. Jednak parę godzin później generał Roger Ramey, komandor 8 grupy z lotniska Fort Worth w Texasie, przekazał opinii publicznej kolejną wiadomość. Powiedział on, że Blanchard popełnił ogromną pomyłkę i że ten niezidentyfikowany obiekt to był balon atmosferyczny nowej generacji, a nie żadne UFO.A więc co było prawdą? Prawie na 100% można przyjąć, że wiadomość Blancharda była prawdziwa. Ci, którzy z nim pracowali mówili, że był on solidnym i poważnym człowiekiem i nie przyniósłby wstydu tak elitarnej grupie jaką była 509. Poza tym Ramey przekazując ludziom wiadomość o balonie znajdował się o 400 mil od miejsca katastrofy. Poza tym dzień przed katastrofą, wieczorem, 70 mil od miejsca katastrofy widziano nad stanem Nowy Meksyk przelatujący jasny obiekt w kształcie dysku. Doniesienia mówiące o tym, że w Roswell w Nowym Meksyku rozbił się statek kosmiczny obcych były prawdziwe. Tak - jak podaje "Fox News" - brzmi oficjalne oświadczenie porucznika Waltera Hauta - świadka wydarzeń z 1947 roku, które obiegły cały świat.
Historia prawdziwa
Rankiem 8 lipca 1947 roku pułkownik William Blanchard, komandor grupy 509, mającej siedzibę w Roswell, podał prasie i stacjom radiowym wiadomość, że odnaleziono wrak latającego dysku.
Wiadomość ta obiegła szybko całą Amerykę i pojawiła się we wszystkich gazetach. Jednak parę godzin później generał Roger Ramey, komandor 8 grupy z lotniska Fort Worth w Texasie, przekazał opinii publicznej kolejną wiadomość. Powiedział on, że Blanchard popełnił ogromną pomyłkę i że ten niezidentyfikowany obiekt to był balon atmosferyczny nowej generacji, a nie żadne UFO.A więc co było prawdą? Prawie na 100% można przyjąć, że wiadomość Blancharda była prawdziwa. Ci, którzy z nim pracowali mówili, że był on solidnym i poważnym człowiekiem i nie przyniósłby wstydu tak elitarnej grupie jaką była 509. Poza tym Ramey przekazując ludziom wiadomość o balonie znajdował się o 400 mil od miejsca katastrofy. Poza tym dzień przed katastrofą, wieczorem, 70 mil od miejsca katastrofy widziano nad stanem Nowy Meksyk przelatujący jasny obiekt w kształcie dysku. Doniesienia mówiące o tym, że w Roswell w Nowym Meksyku rozbił się statek kosmiczny obcych były prawdziwe. Tak - jak podaje "Fox News" - brzmi oficjalne oświadczenie porucznika Waltera Hauta - świadka wydarzeń z 1947 roku, które obiegły cały świat.
Historia prawdziwa
niedziela, 6 lipca 2014
Schody
Zdjęcie to zostało wykonane w 1966 roku przez emerytowanego pastora Ralpha Hardy'iego podczas wakacyjnej wizyty w National Maritime Museum w Anglii. Żona mężczyzny zobaczyła w czasopiśmie zdjęcie spiralnych schodów zwanych "Tulip Staircase". Pastror chciał zrobić
podobne ujęcie, jednak to z czasopisma zrobione było z góry, gdzie nie
można było wchodzić (schody zostały całkiem zamknięte dla
zwiedzających). Hardy zrobił więc kilka zdjęć z dołu i po powrocie do
domu oddał film do wywołania. Był w szoku, kiedy na jednej z fotografii
zobaczył upiorną postać stojącą na schodach, która obiema rękami mocno
ściskała poręcz. Jeżeli przyjrzymy się dokładnie, zauważymy, że poręcz
ściskają dwie lewe dłonie!
Po tym odkryciu państwo Hardy wysłali negatywy do oficjalnego Angielskiego Klubu Duchów. Ci z kolei do firmy Kodak, by tam zostały przeanalizowane przez wiarygodnych ekspertów. W ich opinii ze zdjęciami wszystko jest w porządku, a jedynym wytłumaczeniem na to, co uchwycił aparat, jest faktyczna obecność kogoś lub czegoś na schodach.
Ciekawostką jest, że to zdjęcie nie jest jedynym paranormalnym zdarzeniem w 400-letniej części Muzeum zwanej Queen's House. Inne upiorne afery to m.in. niewytłumaczalny śpiew chóru dziecięcego, blada kobieta gorączkowo wycierająca krew z dołu schodów(może mieć związek z wypadkiem sprzed 300 lat, kiedy pokojówka została wyrzucona przez najwyższą poręcz), kobieta w biało-szarej sukni wędrująca pomiędzy balkonami, trzaskające drzwi lub turyści dotykani przez niewidzialne palce.
Historia prawdziwa
Po tym odkryciu państwo Hardy wysłali negatywy do oficjalnego Angielskiego Klubu Duchów. Ci z kolei do firmy Kodak, by tam zostały przeanalizowane przez wiarygodnych ekspertów. W ich opinii ze zdjęciami wszystko jest w porządku, a jedynym wytłumaczeniem na to, co uchwycił aparat, jest faktyczna obecność kogoś lub czegoś na schodach.
Ciekawostką jest, że to zdjęcie nie jest jedynym paranormalnym zdarzeniem w 400-letniej części Muzeum zwanej Queen's House. Inne upiorne afery to m.in. niewytłumaczalny śpiew chóru dziecięcego, blada kobieta gorączkowo wycierająca krew z dołu schodów(może mieć związek z wypadkiem sprzed 300 lat, kiedy pokojówka została wyrzucona przez najwyższą poręcz), kobieta w biało-szarej sukni wędrująca pomiędzy balkonami, trzaskające drzwi lub turyści dotykani przez niewidzialne palce.
Historia prawdziwa
Orby
Każdemu z nas zdarzyło się uchwycić okrągłe, białe kółka na zdjęciach. Myśleliśmy, że to wina aparatu, pyłki kurzu, para wodna lub błąd naświetlenia. Mało z nas zdaje sobie sprawę z tego, że być może uchwyciło ducha. Według najpopularniejszych teorii orby, to manifestacja ducha. Pojawieniu się orba towarzyszy niewytłumaczalna zmiana pola elektromagnetycznego. Znajdują się one koło ducha i są one wyrzucane podczas jego próby kontaktu z człowiekiem. Wyjątkowo dużo orbów uchwycono na cmentarzach i miejscach uznawanych za nawiedzone. Prawdopodobnie bardzo dobrze widzą je zwierzęta, zwłaszcza koty. Często przepowiadają tragedię lub śmierć. Inna teoria mówi, że orby to kule energii nieznanego pochodzenia. Obserwują one życie ludzi, ale mają też udział w tworzeniu tajemniczych kręgów w zboży. Mają one odwzorowywać na ziemi teksturę orbów. Badania wykazały, że w okolicach kręgów zbożowych, zwiększa się aktywność orbów. Według niektórych badaczy wykazują one formę inteligencji i chcą nawiązać z nami kontakt.
Zwolennicy kolejnej teorii twierdzą, że są to opiekujące się nami anioły i mają one swój udział w
procesach uzdrawiania. Przyciągają je zgromadzenia o charakterze duchownym czy medytacyjnym. Nie każda plama na zdjęciu jest duchowną manifestacją. Orby są idealnie okrągłe, bywają bledsze lub bardziej wyraziste. Półprzeźroczyste kule mają czasem w środku ciemną plamkę. Na ich powierzchni można dostrzec coś w rodzaju tekstury, czyli delikatnych linii układających się w symetryczne kształty. Byty te sprawiają wrażenie przestrzenności, przenikają przez materię (np. człowieka, ścianę). Nie są widoczne gołym okiem, widać je tylko przez obiektyw.
Zwolennicy kolejnej teorii twierdzą, że są to opiekujące się nami anioły i mają one swój udział w
procesach uzdrawiania. Przyciągają je zgromadzenia o charakterze duchownym czy medytacyjnym. Nie każda plama na zdjęciu jest duchowną manifestacją. Orby są idealnie okrągłe, bywają bledsze lub bardziej wyraziste. Półprzeźroczyste kule mają czasem w środku ciemną plamkę. Na ich powierzchni można dostrzec coś w rodzaju tekstury, czyli delikatnych linii układających się w symetryczne kształty. Byty te sprawiają wrażenie przestrzenności, przenikają przez materię (np. człowieka, ścianę). Nie są widoczne gołym okiem, widać je tylko przez obiektyw.
piątek, 4 lipca 2014
Anneliese Michel
Anneliese Michel była przykładną katoliczką oraz bardzo wrażliwą empatyczną osobą. Niestety została wybrana jak twierdziła przez Maryję, do zniesienia cierpienia za potępione i zbłąkane dusze, które wkrótce trafiłyby do piekła. Krótko mówiąc została opętana, m.in. przez samego Lucyfera (szatana). Na podstawie jej historii stworzono film, pt. "Egzorcyzmy Emilly Rose". W poranek 1 lipca 1976 roku czarnowłosa dziewczyna została znaleziona martwa w swoim łóżku. Jej ciało było w fatalnym stanie. Strasznie cierpiała o czym świadczyły jej poraniona twarz, powybijane zęby, połamane paznokcie i zmaltretowane ciało. Przed śmiercią została poddana wielu egzorcyzmom przeprowadzanych przez lokalnego księdza, który później został oskarżony o przyczynienie się do jej śmierci. Według sądu uznano księdza i rodziców Emilly winnymi spowodowania nieumyślnie śmierci. Twierdzili, że dziewczyna cierpiała na epilepsję, a oni zdiagnozowali to niewłaściwie jako opętanie. Słowa jakie wypowiadała były w różnych językach, zmienionym głosie i przede wszystkim na nagraniach można było rozpoznać, że naraz nie mówi jedna osoba. Piski oraz odgłosy jakie wydawała nie były ludzkie, oprócz tego nadprzyrodzona siła... to nie mogła być epilepsja. Sąd jednak musiał uznać za przyczynę śmierci coś najbardziej prawdopodobnego. Gdyby dziewczyna nie była opętana, egzorcyzmy by na nią nie podziałały, a tym bardziej nie spowodowałyby wycieńczenia i śmierci.
Historia prawdziwa

Historia prawdziwa

Biały Dom
Biały Dom-
siedziba prezydentów, a także mieszkanie duchów, np. Willie’go Lincolna, syna
Abrahama Lincolna. Willie Lincoln zmarł mając 11 lat w
1862 roku, nie był to jednak ostatni raz, gdy zawitał w Białym Domu. Był
codziennym gościem podczas seansów spirytystycznych prowadzonych przez jego
matkę (tak twierdziła Mary Todd). Jego ojciec- Abraham, również jest częstym
gościem w Białym Domu, straszy niemalże wszędzie: w piwnicy, na strychu, w
sypialniach na drugim piętrze. Ludzie jednak najbardziej boją się pokoju, w
którym mieszkał. Winston Churchill nie chciał w niej spać, po tym jak pewnego pięknego
wieczoru, kompletnie nagi, udawał się po kąpieli do łóżka i zobaczył
kogoś, kogo zupełnie w tym miejscu się nie spodziewał. Nieżyjącego
prezydenta Lincolna. Brytyjski premier przywitał się z duchem, jednak nigdy
więcej nie wszedł do tego pomieszczenia.
Mówi się, że duch Abrahama Lincolna pojawia się wtedy, gdy ma wydarzyć
się międzynarodowa tragedia.
Oprócz
ojca i syna w Białym Domu błąka się również duch Pani Adamsowej- żony
prezydenta Johna Adamsa. Była pierwszą prezydencką żoną i tak jej się spodobało
to miejsce, że nie opuszcza go do dziś. Można ją spotkać głównie
na drugim piętrze, czyli tam, gdzie mieszkała jej rodzina. Pojawia się też
w Sali Wschodniej, czyli pomieszczeniu, w którym rozwieszała pranie, stąd
pojawia się tam z koszem ubrań, a także pachnie mydłem.
Jednak
to nie wszystkie zjawy, kamerdyner został zaskoczony przez ducha pana Burnsa.
Kiedy usłyszał, że ktoś go woła, odwrócił się, a tajemniczy głos
powiedział: “Jestem
pan Burns”. Dokładnie to samo zdarzyło się
za Trumana. Kim on jest? Prawdopodobnie on oddał swoją ziemię pod budowę
domu. W ogrodzie różanym można spotkać ducha Dolley Madison, która patrzy na kwiaty, w
budynku błąka się duch brytyjskiego żołnierza,
zjawa Andrew Jacksona oraz Anna Surratt- córka morderczyni. Jej matka brała udział w zamachu na Abrahama
Lincolna i została skazana na powieszenie. Duch córki puka w drzwi Białego Domu
co roku, 7 lipca i błaga o ułaskawienie matki.
historia prawdziwa

czwartek, 3 lipca 2014
Hanako-san
Hanako-san, to duch młodej dziewczyny nawiedzającej toalety w Japonii. W ostatnich latach stała się najsławniejszym duchem w kraju. Często można ją spotkać w trzeciej kabinie, w łazience na trzecim
piętrze, zazwyczaj w damskiej toalecie, ale nie jest to regułą.
Szczegóły jej wyglądu różnią zależnie od szkoły, ale
najczęściej opisywana jest jako dziewczyna ubrana w czerwoną
spódnicę obciętą na krótko. Hanako-san zachowuję się różnie, np. stoi nieruchomo koło lustra i czeka aż uczeń ją sprowokuje. Można ją przywołać pukając w drzwi jej kabiny (najczęściej trzy razy),
wypowiadając jej imię i zadając pytanie. Najpopularniejszym
pytaniem jest po prostu: “Jesteś tam, Hanako-san?”. Jeśli Hanako-san rzeczywiście jest obecna, odpowie słabym głosem: “Tak, jestem.”.
Niektóre opowieści mówią, że jeśli znajdzie się ktoś na tyle
odważny, aby otworzyć drzwi w tym momencie, to zastanie tam małą
dziewczynkę w czerwonej spódnicy i zostanie wciągnięty do toalety. Duch prawdopodobnie istnieje od lat 50-tych, ale popularny stał się dopiero w latach 80-tych. Jej pochodzenie nie jest do końca znane, jedni mówią iż zniknęła ona podczas bombardowania szkoły, gdy bawiła się w chowanego, inni, że ojciec zabił ją w łazience.
Pojawiły się już niezliczone wersje legendy o Hanako-san, takie jak:
Legenda
Pojawiły się już niezliczone wersje legendy o Hanako-san, takie jak:
- Według legendy z prefektury Yamagata, stanie ci się coś przerażającego, jeśli Hanako-san przemówi do ciebie zadziornym głosem. Inna legenda z tej prefektury mówi, że Hanako-san ma trzy metry długości, trzy głowy i jest jaszczurką, która głosem małej dziewczynki wabi ofiary.
- W szkole w mieście Kurosawajiri, podobno duża, biała dłoń wyłania się z dziury w podłodze w trzeciej kabinie łazienki, jeśli powiesz: “Trzecia, Hanako-san”.
- W pomieszczeniu dla chłopców w szkole w Jokohamie zakrwawiona dłoń wyłania się z toalety, jeśli przejdziesz koło niej trzy razy, wypowiadając w tym samym czasie imię Hanako-san.
- Mówi się także o grzybie Hanako, który zaraża każdego, kto zrani się lub zadrapie na placu zabaw. Infekcja powoduje wyrastanie małych grzybów z rany.
Legenda
Subskrybuj:
Posty (Atom)